Jaruzelski trafi do panteonu narodowego?
Jeśli w Polsce będzie zaprowadzany zamordyzm polityczny, a we wpływowych mediach będzie wprowadzana cenzura, to myślę, że Jaruzelski wkrótce może znaleźć się w panteonie narodowym obok Jana Pawła II i Józefa Piłsudskiego – mówi PCh24.pl Robert Kaczmarek, reżyser, scenarzysta i producent filmowy, współautor filmów "Towarzysz Generał" i "Towarzysz Generał idzie na wojnę".
Jeszcze w latach 80. znaczna część Polaków podpisałaby się pod słowami ze słynnego „Bluzgu na generała”: „za Naród zdradzony piekło cię pochłonie”. Dzisiaj, jak pokazują badania, postrzeganie Wojciecha Jaruzelskiego nie jest tak jednoznaczne. Dlaczego?
W 1989 roku z centrali Radiokomitetu rozesłano rozporządzenie by nie przedstawiać generała Wojciecha Jaruzelskiego w złym świetle. Trafiło ono oczywiście do wszystkich jednostek organizacyjnych komunistycznych mediów, czyli do oddziałów lokalnych. To był jasny sygnał zmiany wizerunku Jaruzelskiego. Rozpoczęło się lansowanie „mniejszego zła”.
Jaruzelski przez ponad dwadzieścia lat został wykreowany na postać pomnikową. Nie jest co prawda traktowany jako „ojciec założyciel III RP”, ale jako ten, bez którego wydarzenia 1989 roku nie byłyby możliwe. A więc przypisywane są mu pewne zasługi. A gdybym tak namówił Pana na ucieczkę w przyszłość i odpowiedź na pytanie: kim Wojciech Jaruzelski będzie dla Polaków za, na przykład, 20 lat?
To oczywiście zależy od tego, jak będzie wyglądał rozwój wypadków w najbliższych latach. Jeżeli będzie można w sposób wolny prowadzić badania naukowe, docierać do dokumentów nie narażając się przy tym na szykany, to obecny, dość łagodny wizerunek Jaruzelskiego rozpadnie się na drobne kawałki. Natomiast jeśli w Polsce będzie zaprowadzany zamordyzm polityczny, a we wpływowych mediach – czyli głównie elektronicznych – będzie wprowadzana cenzura, to myślę, że Jaruzelski wkrótce może znaleźć się w panteonie narodowym obok Jana Pawła II i Józefa Piłsudskiego.
Badania pokazują, że Polacy są podzieleni w ocenie stanu wojennego. Spróbujmy obalić dwa zasadnicze mity dotyczące tamtego wydarzenia. Pierwszy, zasadniczy – gdyby nie stan wojenny do Polski wjechałyby sowieckie czołgi.
To jest oczywiście fałsz. Sowietom po prostu nie opłacała się interwencja w Polsce. Byli gotowi pójść na daleko idący kompromis. W filmie „Towarzysz generał idzie na wojnę”, który zrealizowałem wraz z Grzegorzem Braunem, profesor Bogdan Musiał mówił, że Rosjanie rozważali nawet wówczas finlandyzację Polski. I nie jest to żadne political fiction, ale ocena badacza, który opierał się na konkretnym materiale. Scenariusz miał być taki: w Polsce dokonywany jest proces demokratyzacji, pod warunkiem pełnej kontroli ze strony Moskwy. W tym świetle trudno więc mówić o jakimś poważnym zagrożeniu interwencją ze strony Sowietów.
W Rosji bano się zresztą „zarazy” „Solidarności”. Panowała tam obawa, że jej idea rozprzestrzeni się i trafi do głównego jądra bloku komunistycznego. Niewiele się o tym mówi dzisiaj, ale Rosjanie mieli wówczas poważne problemy wewnętrzne, gospodarcze. Mniej więcej od lat 60-tych zaprzestano karania śmiercią protestujących robotników, a takie osłabienie rygoru mogło doprowadzić do eskalacji niezadowolenia społecznego, które – podparte ideą – byłoby dla Moskwy niebezpieczne.
Z drugiej strony był jeszcze czynnik polskiej polityki wewnętrznej. Wprowadzenie przez Jaruzelskiego stanu wojennego rozbiło „Solidarność” i doprowadziło w konsekwencji do ukształtowania się na przestrzeni kolejnych lat sfer wpływu, które możemy obserwować po dziś dzień. Stan wojenny był więc swoistym zamachem stanu Jaruzelskiego. Nie sądzę, by Jaruzelski podejmował taką decyzję z obawy przed interwencją sowiecką.
Jak wynika z zapisków adiutanta gen. Kulikowa, Jaruzelski pytał Sowietów o możliwość interwencji, ci jednak odmawiali, deklarując, że sam musi rozwiązać problem „Solidarności”.
Tak, stan wojenny był przygotowywany mniej więcej od momentu powstania „Solidarności”. Podjęto działania prawne mające na celu przygotowanie gruntu pod jego wprowadzenie. To była inicjatywa Jaruzelskiego. Oczywiście obawiał się oporu polskiego społeczeństwa po ogłoszeniu decyzji o stanie wojennym, dlatego chciał się zabezpieczyć. Stąd jego prośby o interwencję.
Oczywiście komuniści w Polsce podejmowali też działania dezintegracyjne wobec solidarnościowego obozu. Opcja sowieckiej interwencji nie była jedynym bezpiecznikiem. Odpowiednia dawka propagandy w połączeniu z dezintegracją „Solidarności” doprowadziła do tego, że po wprowadzeniu stanu wojennego Jaruzelski mógł pacyfikować społeczne nastroje przy użyciu sił, jakimi dysponował. Przekonał się, że pomoc z zewnątrz nie jest mu potrzebna. Wcześniej jednak nie był tego pewny na sto procent.
Sam Jaruzelski przedstawia nam od kilku lat inną jeszcze narrację zdejmującą z niego winę za wprowadzenie stanu wojennego. Twierdzi, że znacznie bardziej krwawy był zamach majowy, a jego autor nie tylko nie jest dzisiaj obiektem masowej krytyki, ale ma swoje poczesne miejsce w polskiej historii.
Tyle że w okresie dwudziestolecia międzywojennego Polska była niepodległa. Natomiast gdy mówimy o stanie wojennym, trudno nie dostrzegać faktu, że nasz kraj był wtedy zwasalizowany przez Sowietów. I właśnie wprowadzenie stanu wojennego nie służyło polskim interesom, ale interesom sowieckim. Można więc porównywać liczbę ofiar, ale to da nam zaledwie wycinkowy obraz tego czym był 13 grudnia 1981 roku.
Inną sprawą są tragiczne skutki wprowadzenia stanu wojennego. Jego efektem była przede wszystkim głęboka zapaść gospodarcza Polski. Zamach majowy nie przyniósł II Rzeczpospolitej tak tragicznych konsekwencji.
Celnym ciosem w budowaną wokół Jaruzelskiego legendę są filmy Pana i Grzegorza Brauna – „Towarzysz Generał” i „Towarzysz Generał idzie na wojnę”. Jest jakaś szansa, że w tym roku, a może w przyszłym, telewizja publiczna pokaże te obrazy?
Nie sądzę. Wiem, że władze Telewizji Publicznej zdecydowanie nie mają zamiaru emitować tych filmów. W najbliższym czasie nie zanosi się więc na żaden przełom.
Filmy, których jest Pan współautorem, są demaskatorskie dla obrazu historii najnowszej przedstawianej przez wpływowe nurty medialno-naukowe III Rzeczpospolitej. Czy miał Pan z tego powodu jakieś problemy? Spotykał się Pan na przykład z szykanami?
Nie chciałbym dramatyzować, czy interpretować pewnych spraw na wyrost. Natomiast kilka dni temu znalazłem pod drzwiami domu zwłoki swojego psa. Był pokiereszowany tak, jak gdyby ktoś się nad nim znęcał. Można to, oczywiście, interpretować wielorako. Nie musi to mieć przecież związku z moją pracą producencką. Ale na wszelki wypadek zgłosiłem tę sprawę na policję.
Rozmawiał: Krzysztof Gędłek
Źródło: PCh24.pl