Michalkiewicz: epidemia niewinności
Starsi ludzie z pewnością pamiętają, że za Gomułki było więcej śniegu, niż za Gierka, zwłaszcza podczas Świąt Bożego Narodzenia, kiedy to, jak wiadomo, nawet zwierzęta mówią ludzkim głosem, więc i Polskie Radio w Wigilię nadawało „pastorałki”, czyli po prostu kolędy. Potem było jeszcze gorzej, chociaż generałowi Jaruzelskiemu, w nagrodę za usmirenije polskawo miatieża, caryca Leonida trochę śniegu dosypywała w ramach „bratniej pomocy”. Dzisiaj śniegu jak na lekarstwo, niby z powodu „globalnego ocieplenia”, ale jakie tam „ocieplenie”, kiedy zimno jest jak dawniej, tyle, że śniegu nie ma? Od razu widać, że to kryzys, bo w przeciwnym razie Nasza Złota Pani z Berlina, co to właśnie po raz trzeci została tamtejszym kanclerzem, śniegu by przecież nie żałowała nie tylko nam, ale przede wszystkim - Ukraińcom, którzy na Majdanie Niepodległości w Kijowie aż przebierają nogami, nie mogąc doczekać się Anschlussu Ukrainy do Rzeszy.
Ale to nie taka prosta sprawa, bo właśnie „kryminalista” - jak ukraińskiego prezydenta Janukowycza wyzywa z turmy piękna Julia - dogadał się z zimnym rosyjskim czekistą Putinem, który w zamian za pozostanie Ukrainy przy Matuszce Rasiei nie tylko obniżył prezydentu Janukowyczu cenę gazu o 35 procent, ale również obiecał wykupienie ukraińskich obligacji za całe 15 miliardów dolarów! Nasza Złota Pani śniegu może by Ukraińcom dała, ale o takich, a właściwie o żadnych pieniądzach dla nich nie chciała nawet słyszeć.
Toteż nowy niemiecki minister spraw zagranicznych, który zastąpił na tym stanowisku sodomitę Gwidona Westerwelle pewnie będzie w Warszawie namawiał Radka Sikorskiego, żeby - podobnie jak Jerzy Soros na Pomarańczową Rewolucję - wyłożył 20 milionów dolarów na podtrzymanie przywiązania Ukraińców do demokracji. Ale jeśli nawet nasz bufonowaty minister takie pieniądze by wyłożył, to cóż to znaczy wobec rosyjskich 15 miliardów? To nie znaczy nic, więc skoro nawet my się domyślamy, komu Ukraina teraz rozłoży nogi, to tym bardziej muszą się tego domyślać nie tyle może demonstranci, co ich liderzy; bokser Witalij Kliczko, który właśnie utracił tytuł mistrza świata, więc chciałby zostać przynajmniej prezydentem Ukrainy, no i banderowiec Oleg Tiahnybok, któremu też się marzy czapka Monomacha. Teraz jednak będą musieli szybko dogadać się z prezydentem Janukowyczem który dla świętego spokoju gotów jest zarekomendować ich do spółdzielni właścicieli Ukrainy - żeby trochę posunęli się na ławce, by zrobić im miejsce - tak samo jak soldateska w Polsce w 1989 roku.
Źródło: michalkiewicz.pl